Nigdy nie lubiłam jesieni. Zima od biedy przez miesiąc jest dla mnie w miarę okay, później to tylko depresja i permanentny smutek. A jednak... mówię stanowcze NIE chandrze, NIE narzekaniu, NIE anty-jesiennej atmosferze. Postanawiam się z tym rozprawić. Ruda jak zwykle ratuje mnie ze wszelakich opresji. Jej sposoby są mega. Mega proste i mega pomocne. Wiem, bo sprawdzam. ;-)
Ciepłe zupy z grzankami, nastrojowa muzyka, światło, dużo światła i pozytywne nastawienie plus aktywność fizyczna (bieganie, spacerowanie, jazda rowerem) wraz z odsłuchiwaniem audycji w języku angielskim (rosyjskim?) - taki jest mój plan na wrzesień/październik. I tego się trzymam.
A ja tam jesień lubię ponad wszystko :)
OdpowiedzUsuńDopiero uczę się zauważać uroki jesieni. W tym roku jest o tyle lepiej, że słońce mnie nie opuszcza. ;-)
OdpowiedzUsuń